Archiwum 16 lipca 2003


lip 16 2003 Spacer na rowerze
Komentarze: 4

W związku z tym że wszyscy moi koledzy wyjechali, postanowiłem rozerwać troce mojego ojca i zabrać go na spacer. Bez trudu dał się namówić, bo ma urlop, matka wyjechała i cały dzień się nudził oglądając telewizję.

Wybraliśmy się we trójkę. Ja z ojcem na rowerach, a zapchlony kundel(Paskuda - mój kochany piesek) na czterech łapach. W sumie taka przejażdżka jest dla mnie poświęceniem, gdyż nawet jadąc maxymalnie wolno muszę się zatrzymywać by mógł mnie podgonić. Zastanawiam się czy zapomniał jak się biegi zmienia czy co? Bądz co bądz byłem na to przygotowany i nie wytrącało mnie to z równowagi.

Jak wracaliśmy tata zrobił coś dziwnego. Wyciągnął z krzaków torbę, wsadził w nią jakiś ogromny kamień i dalej tak jechał. Gdzieś tak w połowie drogi widząc że nie ma go siły targać zmieniłem go i dowiozłem kamień do domu. Przy bramie też mi zaczął ciążyć i już miałem się spytać jaki jest cel tego wysiłku. W sumie wole nie wiedzieć, pewnie i tak bym nie zrozumiał.

Ze spaceru jest na pewno jedna korzyść. Pies się zmęczył i nie będzie w nocy dołów kopać na podwórku.Haha:)))

boski_apollo : :
lip 16 2003 Trylogia:Pierwszy raz z miss grejfrut ->...
Komentarze: 3

Jest to ostatnia część winologii. Momo przerwy w dostawie prądu udało mi się dokończyć.

 

Podczas długiej drogi do baru(500m), przypomnieliśmy sobie z Matełą, że częścią naszego misternego planu nie było tylko napicie się, ale także wyrwanie jakichś panienek. Akurat przeszła koło nas akurat, jakaś grupka, ciemno to nie było widać jakie. Wyszedłem z inicjatywą.

Ja(krzycząc): Wracajcie!!

O dziwo wróciły się. Niestety średnia wieku 13. Generalnie jeśli chodzi o wyrywanie to ja zaczepiam(Mateła się wstydzi), a Mateła bajerzy(ja jakoś głupio się czuję sypiąc farmazony), dlatego po wykonaniu mojej części zadania mogłem w spokoju czekać na dalszy bieg wydarzeń.

Mateła: Cześć. Co porabiacie??

Czapka: A spacerujemy sobie.

150 w kapeluszu:Ja się śpieszę do domu.

Mateła:Może skoczymy do baru.

Czapka: Nie musimy iść, jesteśmy już umówione.

Mateła: Szkoda, no to cześć.

Chór:Cześć.

Ja tam się nie żegnałem

Idąc dalej.

Ja: Ale trafiliśmy.

Mateła: Nie ma jak wąskie 13stki.

 

Jak doszliśmy do baru reszta już tam była. Nie weszliśmy od razu do środka, tylko wpierw poszliśmy ulicę dalej i dopiero wróciliśmy i weszliśmy. Miałem zbyt duże kłopoty z wymową by spytać się dlaczego, zresztą nie interesowało mnie to. Z radością stwierdziłem, że w miarę wyschły mi spodnie i buty.

 

W barze jak zwykle zaczęło mi się nudzić. Raczej starałem się tam nie chodzić bo zawsze było to samo, jedna dziewczyna i kilku chłopaków. Uznawałem, że przebywanie w takim towarzystwie jest sprzeczne z moją mentalnością Casanovy. Dlatego poszedłem do kibla próbować wkręcić się na osiemnastkę, która była obok. Zagadałem do takiego kolesia.

Ja: Co to za impreza?

Koleś: A taka dziewczyna ma 18stkę. Wyszedłem, bo jakiś koleś chciał się ze mną bić.

Ja: To co nie dałbyś mu rady.

Koleś: Wiesz ja trenuję teakwondo. To jest full-contakt. Jakby się dowiedzieli, że używam tego to bym dopiero dostał.

Ja: A dobry jesteś?? Ja jestem 3 w Polsce w skoku  o tyczce.

Koleś: Nie, ja za dużo ćpam. Prawda Młody.

Młody był dopiero przyćpany. Nic nie powiedział tylko patrzył w jedną, drugą, jakby był okrążony przez kosmitów. Zrezygnowałem z tej imprezy.

 

Jak wracaliśmy odprowadziliśmy Ewę. Dałem jej buziaka i nie lubiąc wylewnych pożegnań zostawiłem ich i poczekałem kilka metrów dalej. Coś długo się żegnają. Za chwile przychodzi Mateła.

Mateła:Ewa właśnie ze mną zerwała.

Ja: Chyba zdążyłeś się już przyzwyczaić.

Patrzę że Mateła płacze.

Ja: No co ty?

Mateła: Ale teraz tak na poważnie, na zawsze.

Ja: W sumie wisiało w powietrzu.

Mateła: Niby się spodziewałem, ale czuję takie ukłucie w sercu, jakąś żałość. W sumie dobrze, że zostaniemy przyjaciółmi, będziemy się spotykać, chodzić razem do baru. Może nie będę tak tęsknił.Ide się przejść po mieście, odreagować.

Ja: Nigdzie nie łaź, choć do mnie nocować.

 

Jak leżeliśmy w łóżku wspominaliśmy stare dobre czasy, śmieliśmy się z różnych naszych głupich pomysłów, rozmawialiśmy o kobietach. Nagle temat zszedł na jedną którą wtedy kochałem, a może nawet jeszcze kocham.

Ja:To zadzwonię do niej by usłyszeć jej głos.

Usłyszałem jej głos. Jakoś mi się miło zrobiło i wiedząc że mam około 17 darmowych minut(nie pamiętałem że po pijaku połowę wydzwoniłem) zadzwoniłem do niej i mimo że Mateła raz po raz napominał o przemijającym czasie gadałem z nią 15 minut.

Ja: A może zadzwonię do niej jeszcze raz i powiem jej że ją kocham.

Mateła: Po co?

Ja: Bo to prawda. Tylko patrz na zegarek bym nie gadał więcej niż minutę.

Mateła: To dzwoń.

Dzwonię.

Magda: Słucham.

Ja: Chciałem Ci jeszcze jedno powiedzieć. Kocham Cię.

Pół minuty ciszy.

Magda: To fajnie. Cieszę się.. chyba.

Pół minuty ciszy.

Mateła: Już minuta!!

Ja: To wszystko. Cześć.

Jakoś mi się smutno wtedy zrobiło

 

Rano wszedł ojciec.

Ojciec: Bożena u Piotrka jest jakaś dziewczyna.

Matka:Jakto?

Weszła, Mateła wystawił z gracją nóżkę z pod kołdry.

Mama: haha

Ja:Mamo, gdzie jest jakaś mapa Otwocka?

Mama: A co chciałbyś wiedzieć gdzie byłeś??

Ja:Hmmm

boski_apollo : :