Komentarze: 21
Dziś graliśmy sobie w kosza. Była też Karolina, ale ograniczyła się jedynie do zapisywania wyniku na ziemi:).
Po skończonym meczu.
Karolina: To ja sobie teraz porzucam.
Ja: A dlaczego nie grałaś??
Karolina: Nie jestem w formie.
Ja: A jak Ci się podobało jak ja grałem. Ładnie??(powiedz że bosko)
Karolina: Dobrze. Nawet bardzo dobrze.
I uciekła rzucać do drugiego kosza. Nie wiem czemu, ale chyba jakoś się mnie boi i unika bezpośredniego kontaktu.
Wróciłem do domu.
Matka: Co ty?? Znowu piwko piłes??
Ja: Nie??
Ojciec: Zgrzał się może na meczu.
Matka: Możliwe
Ja: (w myślach) pierdolca można dostać.
Dzisiejsze pakowanie odkładałem na ostatnią chwilę. Jak każdy prawdziwy męższczyzna, liczyłem w duchu że mamusia wszystko za mnie zrobi. Niestety od jakichś dziesięciu lat to się nie sprawdza i musiałem zrobić wszystko sam. Może nie wszytko. Uprasowała mi koszulki:))
Jutro o 5 wyjeżdżam. Będę tęsknił za waszymi blogami i mam nadzieję, że wy odrobinę też za moimi. No nie będę się już tak rozczulał.
LOVE PEACE FREEDOM & SEX